top of page
Kostmos_Kreisau_Header.jpg

 Krzyżowa  

 Miejsce-symbol 

 naznaczone polsko- 

 niemiecką historią   

Róża Światczyńska


Krzyżowa. Miejsce-symbol, naznaczone polsko-niemiecką historią, wkracza w drugą dekadę swojej nowej tożsamości. Dawna posiadłość rodziny von Moltke, matecznik antynazistowskiego Kręgu z Krzyżowej i świadek przełomowej Mszy Pojednania z 1989 roku, dziś tętni życiem i wibruje dźwiękami Beethovena, Szostakowicza, Ravela i Weinberga. 

Festiwal Krzyżowa-Music „Muzyka dla Europy” właśnie rozpoczyna kolejny etap budowania mostów. Bo muzyczny dialog, ta piękna forma uniwersalnej komunikacji, to w Krzyżowej także międzykulturowy pomost. Ożywcze forum wymiany myśli i emocji, zainspirowane ideą demokracji i harmonijnego współistnienia.

Droga do tej niewielkiej wioski, położonej w sercu Dolnego Śląska, wiedzie przez malownicze tereny Równiny Świdnickiej. Z pobliskiej Świdnicy jedzie się nią około kwadransa, mijając złote pola łubinu i nieliczne, senne miejscowości. Po przekro-czeniu bramy dawnego folwarku krajobraz zmienia się jednak całkowicie. Naszym oczom odsłania się kompleks zadbanych budynków, z okazałym klasycystycznym pałacem, a z otwartych na oścież okien dochodzą głosy wielu instrumentów. Polifo-niczny tygiel brzmień i muzycznych języków, połączonych świeżą energią młodości. To uczestnicy festiwalu Krzyżowa-Music, z dumą świętującego właśnie swoje dzie-sięciolecie. 

Otwarte próby trwają do pory obiadowej. Każdy może w nich uczestniczyć, przysłuchując się dźwiękom kwartetów i kwintetów, szykowanych na wieczorne koncerty. Po posiłku chwila relaksu, wypełniona indywidualną praktyką i znów powrót do muzykowania, przerywany wybuchami śmiechu. Co ciekawe, nikt tu nie siedzi z telefonem, nikt nie „scrolluje sociali”, co tak powszechne wśród młodych tubylców cyfrowego świata. Po zajęciach jedni grają w piłkę, inni rozkładają maty do jogi - ważne jest wspólne spędzanie czasu, który płynie tu swoim rytmem. O zachodzie słońca kampus ożywa radosnym gwarem i przygotowaniami do wieczornych wy-stępów. Wielu Krzyżowian cieszy się już na ognisko, przy którym pograją i pośpiewają, racząc się kiełbaskami, bo wspólne biesiadowanie to także ważny element festiwalowego życia.

Osobną, bo emocjonalną wartość, ma dla mnie edukacyjny spacer po urokliwej okolicy, nad którą wznosi się Dom na Wzgórzu. To tam organizowano konspiracyjne spotkania opozycyjnego Kręgu z Krzyżowej. To tam snuto plany o nowym, demokratycznym porządku Niemiec i zjednoczonej Europie, bez Hitlera, wojen i totalitaryzmów. Dorothy von Hülsen, potomkini rodziny von Moltke, opowiada tę historię nie kryjąc emocji. W ręku trzyma tom przejmujących listów, jakie z celi śmierci pisał do Freyi von Moltke jej mąż, Helmuth James. Właściciel majątku i jeden z przywódców konspiracji, stracony przez nazistów w styczniu 1945 roku.

Wszystko, co słyszałam od przyjaciół o wyjątkowym genius loci i niepowtarzalnej atmosferze Krzyżowej okazuje się autentyczne. Wszędzie obecny jest duch partnerstwa, a w obliczu muzyki wszyscy mają równy status. Nie ma tu gwiazd, nie ma też bohaterów drugiego planu. Przy pulpitach spotykają się tzw. juniorzy i seniorzy, pod czujnym okiem mentorów wypracowujący wspólne interpretacje. I choć hierarchia głosów to istotny element muzyki kameralnej, ważniejszy od niej jest partnerski dialog, prowadzony na w
pełni demokratycznych zasadach. Wspólnotowy duch przenika zarówno kameralne muzykowanie, jak i codzienną pracę biura pod wodzą Dr. Matthiasa von Hülsena, dyrektora generalnego i współtwórcy festiwalu, z niezmiennym zapałem organizującego doroczne wydarzenia.
 
Efekt tych działań słychać na koncertach w Krzyżowej oraz kilku pobliskich miejscowościach, słynących z historycznych atrakcji. Mimo, że program jest dość wymagający, tak w zabytkowym teatrze w Szczawnie-Zdroju, jak też w monumentalnym Kościele Pokoju w Jaworze, publiczność słucha wykonywanych utworów w absolutnym skupieniu. Ich repertuar, układany przez Viviane Hagner, dyrektor artystyczną festiwalu, jest niezwykle urozmaicony. Poza kanonicznymi dziełami zawiera też kameralne cymelia, które rzadko można na co dzień usłyszeć na estradach. 

Ważny wątek programowy stanowi także muzyka polska, naturalnie wpisana w ideę Krzyżowej i coraz silniej obecna w panoramie europejskiej twórczości. Podczas koncertu otwierającego jesienne tournée Krzyżowa-Music, transmitowanego przez radiową Dwójkę z Zamku Królewskiego w Warszawie, są to utwory Chopina i Lutosławskiego, wykonywane obok dzieł Schuberta, Bedricha Smetany i Cesara Francka. Ale to tylko wycinek polskiej karty w programie festiwalu. W ciągu ostatniej dekady zabrzmiały na nim także kompozycje m.in. Karola Szymanowskiego, Grażyny Bacewicz, Krzysztofa Pendereckiego i Andrzeja Panufnika, jak również Mieczysława Weinberga i Władysława Szpilmana, którego żona i syn wzięli udział w jednym z festiwalowych sympozjów.

Ten intelektualny dyskurs i wymiana myśli to istotny aspekt każdej edycji festiwalu. Cykl paneli, animowany przez znakomitego wiolonczelistę, Alexeya Stadlera, łączy humanisty-
czną refleksję z aktualnymi problemami współczesnego świata. Jak podczas pamiętnego dla mnie spotkania z Evgeny’em Kissinem, bezkompromisowym artystą, otwarcie krytykującym rosyjską agresję na Ukrainę, czy Jessiką Duchen, wybitną brytyjską pisarką i publicystką, omawiającą negatywne skutki brexitu dla środowiska muzycznego. 

Tegoroczna odsłona festiwalu znów zapowiada się ekscytu-jąco i ponownie przyniesie wiele niespodzianek. Jej program wspiera się na kilku filarach, przywołując pamięć o kompozytorach, których okrągłe rocznice obchodzi w tym roku muzyczny świat. Te najważniejsze to 150. rocznica urodzin Maurice’a Ravela i 50 lat od śmierci Dymitra Szostakowi-cza, dwóch wielkich artystów tworzących w cieniu wojen i rodzących się totalitaryzmów. W roku, w którym mija także 80 lat od zakończenia II wojny światowej, postawy twórców wobec totalitarnej opresji znajdą swe odbicie w programie festiwalu. Tym bardziej, że muzyka, jaką two-rzyli, w rozmaity sposób wyrażała grozę i niepokoje epoki, odzwierciedlając egzystencjalne lęki kompozytorów, a nierzadko ich osobiste dramaty.

Dla Maurice’a Ravela wybuch Wielkiej Wojny był punktem zwrotnym, odciskającym piętno na jego późniejszej twórczości. Kompozytor, który zaciągnął się na front jako kie-
rowca wojskowej ciężarówki, w muzyce unikał jednak bezpośrednich odniesień do rzeczywistości. Wolał zakładać stylistyczne maski, pozwalające mu zachować dystans wobec zewnętrznego świata. W odreagowaniu wojennej traumy pomógł mu eskapistyczny zwrot w stronę tradycyjnych form, jak w poświęconej poległym przyjaciołom suicie Nagrobek Couperina, czy poemacie La Valse, w którym niektórzy doszukują się obrazu destrukcji ówczesnej Europy. Odbiciem jego stanu ducha z początków wojny jest umieszczone w festiwalowym programie Trio fortepianowe z 1914 r. Utwór przeniknięty dyskretną melancholią i nostalgią oraz nieustannym balansowaniem między idyllą, a emocjonalnym napięciem. 

Na przeciwległym biegunie sytuuje się twórczość Dymitra Szostakowicza. Kompozytora, którego los skazał na życie w cieniu wojennej gehenny,  stalinowskiego terroru i komunistycznego reżimu. Twórcy, który pragnąc ocalić artystyczną tożsamość stał się tragiczną ofiarą opresyjnego systemu. Począwszy od miażdżącej krytyki swej awangardowej opery Lady Makbet mceńskiego powiatu z 1934 r. i postępujących oskarżeń o formalizm, Szostakowicz zmuszony został do upokarzających koncesji na rzecz władzy, której autorytaryzmowi wewnętrznie się sprzeciwiał. Tę ambiwalencję postawy wyraża jego twórczość, z jednej strony odpowiadająca na wymogi socrealistycznej doktryny, z drugiej, pod pozorami ironii i groteski, skrywająca grozę
swego czasu i bunt wobec rzeczywistości. Jej tragizm skrywa się m.in. w utworach kameralnych Szostakowicza: Triu fortepianowym z 1944 r., powojennym Kwintecie forte-pianowym i VIII Kwartecie smyczkowym, jak też w wykonywanych podczas festiwalu IX Kwartecie czy niezwykle intensywnej emocjonalnie Suicie Romansów do wierszy Aleksandra Błoka z 1967 r.

Dramat II wojny światowej i tragedię ofiar nazizmu odnajdziemy także w odkrywanych w Krzyżowej utworach Hansa Krásy czy Dicka Kattenberga, niezwykle utalentowanych 
kompozytorów pochodzenia żydowskiego, zamordowanych w Auschwitz w 1944 r. Do ocalałych z pożogi Holocaustu zaliczyć można Paula Hindemitha i Ericha Wolfganga Korngolda, którzy dzięki emigracji za ocean mogli z sukcesem rozwijać kompozytorskie kariery. Ich przedwojenne kompozycje także staną w tym roku na festiwalowych pulpitach, przypominając o traumie, jaką dla wielu twórców była decyzja o opuszczeniu ojczyzny i konieczność zdobywania na nowo artystycznego uznania.

To główne wątki tegorocznego festiwalu, a trzeba przecież także wspomnieć o muzyce zmarłego 5 lat temu Krzysztofa Pendereckiego. Kompozytora, którego twórczość na czele z Pasją Łukaszową oraz pisanym przez lata, monumentalnym Polskim Requiem, żywo reagowała na przełomowe wydarzenia w historii XX i XXI w., a on sam, najpierw w awan-gardzie, a potem w duchowości znajdywał siłę sprzeciwu wobec opresyjnej rzeczywistości. Rodzajem zwrotu ku uniwersalnym wartościom była dla Pendereckiego zawsze twórczość kameralna, czego przykładem zawarty w programie festiwalu Sekstet z 2000 roku czy nieco wcześniejszy Kwartet klarnetowy.

Muzykę polską na tegorocznym festiwalu reprezentować będą także utwory Mieczysława Karłowicza, Karola Szymanowskiego, Grażyny Bacewicz i Witolda Lutosławskiego. Słuchając skrzypcowej Partity  Bacewiczówny z 1955 roku, czy powstałego trzy lata wcześniej cyklu Bukolików Lutos-ławskiego, warto docenić determinację, z jaką ci wybitni kompozytorzy starali się uchronić twórczą niezależność, wbrew socrealistycznym naciskom i obowiązującym w latach 50-tych tendencjom w polskiej muzyce. Ta walka o zachowanie moralnego kompasu i artystycznej tożsamości w czasach zniewolenia i dyktatu władzy to temat, który właśnie w Krzyżowej godzien jest wybrzmiewać ze szczególną mocą.

 

Róża Światczyńska 
Polskie Radio, Program 2

 

bottom of page